kurcze, byliśmy tak niedaleko (bo 1 maja startowaliśmy z Pohorelskiej Masy z widokiem na Niżne), a jaka zmiana pogodowa
Generalnie cieszę się, że nie wybrałem Niżnych - raz, że na południu więcej słoneczka, jak i nie było tak zapchanych miejsc noclegowych.
W schronisku byliśmy trochę zawiedzeni, bo mimo lepszych warunków niż w utulni, pod prysznicem leciała zimna woda i wieczorne mycie było mało przyjemne, a umycie głowy po prostu niemożliwe.
sam mam dość mieszane uczucia odnośnie tego obiektu - płaci się niemałą kasę, a dostaje dość przeciętne warunki: problemy z ciepłą wodą, a jak tam pierwszy raz spałem to nawet nie szło zamknąć pokoju, bo pochowano klucze, a większość poduszek wyglądała na obrzygane...
w bufecie też drogo - widać, że popularność miejsca robi swoje.
W ten sposób przeszliśmy lub trawersowaliśmy kolejno : Vrbovicę 1394 m, Havranią polanę 1432 m, Homolkę 1660 m, Zadną holę, Oravcovą 1544 m, Kolesarovą 1508 m.
Pomimo deszczu udało nam się wygodnie „ugotować” i zjeść obiad pod dużą wiatą na przełęczy Priehyba 1190 m. Muszę się przyznać, że przeżyłam tu pierwszy kryzys, najchętniej zeszłabym żółtym szlakiem do Helpy nad Hronem i w ten sposób już w sobotę zakończyła majówkę. Jednak w obliczu bojowego nastroju Ani i Michała nie pozostało mi nic innego, jak zarzucić plecak i szturmować razem z nimi kolejną górę. Czekało nas 500 m podejścia na Velką Vapenicę 1691 m, zasługującego na podwójną punktację z powodu dalszych „kłód rzucanych nam pod nogi”. W dodatku nasilił się deszcz i wiatr, nie pozwalając nacieszyć oczu widokami z niezalesionego szczytu.
ten odcinek prawie mnie pokonał - w życiu nie czułem się tak zmęczony, chciałem wręcz się wracać, a z Priehyby też złazić na dół. Za to podejście pod Velką Vapienicę okazało się lżejsze niż sądziliśmy... mi się w ogóle wydaje, że szczyt nie jest przy tych skałach, tylko dalej, a ktoś przeniósł słupek - bo do tych skałek szło się zwyczajnie za szybko!