Ta maleńka wyspa pośrodku Atlantyku zawsze była wysoko na liście naszych marzeń, czyli miejsc do zobaczenia. Nazywana wyspą wiecznej wiosny ze względu na swój łagodny klimat. Łączy w sobie bogatą historię, widoki zapierające dech w piersiach, wspaniałą kuchnię oraz kameralne miasteczka i wioski. Za odkrywców uważa się Portugalczyków: Joao Goncalvesa Zarco i Tristao Vaza Teixeirę, których sztorm zagnał w 1418 r. na Porto Santo – nieodległą wyspę należącą do Archipelagu. To właśnie oni nadali jej nazwę Ilha Madeira czyli „wyspy drewna”. Pomysł na odwiedzenie tej idyllicznej wyspy zrodził się po nieudanym urlopie na Słowenii. Do wspólnego projektu już w październiku zaprosiliśmy Kasię, Sławka i Marka, którzy ochoczo potwierdzili swoją obecność. Od tego momentu szukaliśmy cennych informacji oraz zaznaczaliśmy pinezkami na googlowych mapach miejsca z serii „must see”. Po kilku miesiącach intensywnych poszukiwań cała nasza piątka wsiada do rejsowego Wizzair’a, by po pięciu godzinach przenieść nas do raju, który miał nam zapewnić ogrom wrażeń i niezapomnianych przeżyć. Odbieramy naszą pancerną Dacie Duster i rozgaszczamy się w jednym z pięknie położonych domów w Machico. Po wstępnym rozpoznaniu ruszamy w miasto – co prawda tylko na zakupy do pobliskiego Continente, ale dzisiejszy dzień przeznaczamy na wstępne sprawy administracyjne. Sama droga powrotna do domu przysporzyła nam sporo wrażeń. Strome podjazdy i zjazdy wąskimi miejskimi uliczkami wyzwalają u kierowcy (i nie tylko) porcje solidnego skupienia. Wieczorem przy butelce lokalnego wina obmyślamy plan na następny dzień. I tak właśnie będzie wyglądał każdy wieczór do końca naszego dwutygodniowego pobytu....>>>>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... anowe.html
Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK PIERWSZY "WIDOKI BALKONOWE I OCEANOWE"
Ta maleńka wyspa pośrodku Atlantyku zawsze była wysoko na liście naszych marzeń, czyli miejsc do zobaczenia. Nazywana wyspą wiecznej wiosny ze względu na swój łagodny klimat. Łączy w sobie bogatą historię, widoki zapierające dech w piersiach, wspaniałą kuchnię oraz kameralne miasteczka i wioski. Za odkrywców uważa się Portugalczyków: Joao Goncalvesa Zarco i Tristao Vaza Teixeirę, których sztorm zagnał w 1418 r. na Porto Santo – nieodległą wyspę należącą do Archipelagu. To właśnie oni nadali jej nazwę Ilha Madeira czyli „wyspy drewna”. Pomysł na odwiedzenie tej idyllicznej wyspy zrodził się po nieudanym urlopie na Słowenii. Do wspólnego projektu już w październiku zaprosiliśmy Kasię, Sławka i Marka, którzy ochoczo potwierdzili swoją obecność. Od tego momentu szukaliśmy cennych informacji oraz zaznaczaliśmy pinezkami na googlowych mapach miejsca z serii „must see”. Po kilku miesiącach intensywnych poszukiwań cała nasza piątka wsiada do rejsowego Wizzair’a, by po pięciu godzinach przenieść nas do raju, który miał nam zapewnić ogrom wrażeń i niezapomnianych przeżyć. Odbieramy naszą pancerną Dacie Duster i rozgaszczamy się w jednym z pięknie położonych domów w Machico. Po wstępnym rozpoznaniu ruszamy w miasto – co prawda tylko na zakupy do pobliskiego Continente, ale dzisiejszy dzień przeznaczamy na wstępne sprawy administracyjne. Sama droga powrotna do domu przysporzyła nam sporo wrażeń. Strome podjazdy i zjazdy wąskimi miejskimi uliczkami wyzwalają u kierowcy (i nie tylko) porcje solidnego skupienia. Wieczorem przy butelce lokalnego wina obmyślamy plan na następny dzień. I tak właśnie będzie wyglądał każdy wieczór do końca naszego dwutygodniowego pobytu....>>>>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... anowe.html












Ta maleńka wyspa pośrodku Atlantyku zawsze była wysoko na liście naszych marzeń, czyli miejsc do zobaczenia. Nazywana wyspą wiecznej wiosny ze względu na swój łagodny klimat. Łączy w sobie bogatą historię, widoki zapierające dech w piersiach, wspaniałą kuchnię oraz kameralne miasteczka i wioski. Za odkrywców uważa się Portugalczyków: Joao Goncalvesa Zarco i Tristao Vaza Teixeirę, których sztorm zagnał w 1418 r. na Porto Santo – nieodległą wyspę należącą do Archipelagu. To właśnie oni nadali jej nazwę Ilha Madeira czyli „wyspy drewna”. Pomysł na odwiedzenie tej idyllicznej wyspy zrodził się po nieudanym urlopie na Słowenii. Do wspólnego projektu już w październiku zaprosiliśmy Kasię, Sławka i Marka, którzy ochoczo potwierdzili swoją obecność. Od tego momentu szukaliśmy cennych informacji oraz zaznaczaliśmy pinezkami na googlowych mapach miejsca z serii „must see”. Po kilku miesiącach intensywnych poszukiwań cała nasza piątka wsiada do rejsowego Wizzair’a, by po pięciu godzinach przenieść nas do raju, który miał nam zapewnić ogrom wrażeń i niezapomnianych przeżyć. Odbieramy naszą pancerną Dacie Duster i rozgaszczamy się w jednym z pięknie położonych domów w Machico. Po wstępnym rozpoznaniu ruszamy w miasto – co prawda tylko na zakupy do pobliskiego Continente, ale dzisiejszy dzień przeznaczamy na wstępne sprawy administracyjne. Sama droga powrotna do domu przysporzyła nam sporo wrażeń. Strome podjazdy i zjazdy wąskimi miejskimi uliczkami wyzwalają u kierowcy (i nie tylko) porcje solidnego skupienia. Wieczorem przy butelce lokalnego wina obmyślamy plan na następny dzień. I tak właśnie będzie wyglądał każdy wieczór do końca naszego dwutygodniowego pobytu....>>>>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... anowe.html
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
Już niestety od dwóch tygodni w Polsce. Szlak PR1 jest zamknięty od września, Mercado zaliczone a reszta to w następnych odcinkachmarek12 pisze: ↑02 kwietnia 2025, 14:00
Jeśli jeszcze tam jesteście, to koniecznie zaliczcie szlak PR1 do Pico Ruivo, a jeśli macie ochotę na coś mniej wymagającego, to levada Caldeirão Verde robi robotę. No i Mercado dos Lavradores w Funchal – może turystyczne, ale dla smakoszy obowiązkowe! Czekam na kolejne relacje!![]()
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
Zazdro! Madera to kolejna pozycja, marzenie do spełnienia. Na razie czeka na spełnienie, więc z wielką przyjemnością przeczytałem pierwszą część relacji i obejrzałem zdjęcia.
Widoki extra.
Masz może zdjęcie tej potrawy?
Jestem po drugiej wizycie w Hiszpanii i ich jedzenie nie przypadło mi do gustu (zdjęcia potrawy wyguglowałem, ale jestem ciekaw jak to u Was wyglądało)
Widoki extra.
Masz może zdjęcie tej potrawy?
Jestem po drugiej wizycie w Hiszpanii i ich jedzenie nie przypadło mi do gustu (zdjęcia potrawy wyguglowałem, ale jestem ciekaw jak to u Was wyglądało)
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
nie tej potrawy nie mamy zdjęcia. Wyglądało zupełnie inaczej niż na zdjęciech
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK DRUGI "Laurenco i Lawrence – przypadek? Nie sądzę… "
Podekscytowani pierwszym dniem, kolejny planujemy spędzić na wschodzie wyspy. Nie trzeba wcześnie się zrywać, gdyż od miejsca docelowego dzieli nas tylko 11 km. Ponta Sao Laurenco, bo o tym skrawku ziemi mówimy, czyli szlak PR8 to gwarancja zobaczenia najlepszych klifowych scenerii na Maderze. Ten półwysep zresztą jak cała wyspa jest zbudowana głównie z bazaltu. Półpustynny klimat i duża ekspozycja na wiatr na całej trasie wyjaśniają brak drzew, co wyróżnia go od pozostałej zalesionej części Madery. A w rezultacie brak cienia może nieść za sobą skutki solidnej opalenizny, o czym przekonamy się wieczorem. Zapowiada się piękny dzień. Dojeżdżając na parking jesteśmy zdziwieni, że jest jeszcze sporo wolnych miejsc, jednak za chwile okaże się jaki jest powód tej sytuacji. Przy wejściu na szlak strażnicy parku zawracają wszystkich, ponieważ dzisiaj wszystkie znakowane szlaki maderskie zostały właśnie zamknięte. Do wyspy zbliża się niż przynoszący ze sobą silne wiatry i dużo opadów. WTF!!! No ale jak to tak? Póki co nie odczuwamy żadnych klimatycznych symptomów tego niżu. Idziemy na pobliskie wzgórze i naszym oczom ukazuje się rzesza turystów wędrujących szlakiem. Bijemy się z myślami co robić. Przecież ten wiatr jest ledwo odczuwalny, a wszystkie radary pogodowe pokazują lekkie pogorszenie pogody dopiero popołudniu... >>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... sadze.html














Podekscytowani pierwszym dniem, kolejny planujemy spędzić na wschodzie wyspy. Nie trzeba wcześnie się zrywać, gdyż od miejsca docelowego dzieli nas tylko 11 km. Ponta Sao Laurenco, bo o tym skrawku ziemi mówimy, czyli szlak PR8 to gwarancja zobaczenia najlepszych klifowych scenerii na Maderze. Ten półwysep zresztą jak cała wyspa jest zbudowana głównie z bazaltu. Półpustynny klimat i duża ekspozycja na wiatr na całej trasie wyjaśniają brak drzew, co wyróżnia go od pozostałej zalesionej części Madery. A w rezultacie brak cienia może nieść za sobą skutki solidnej opalenizny, o czym przekonamy się wieczorem. Zapowiada się piękny dzień. Dojeżdżając na parking jesteśmy zdziwieni, że jest jeszcze sporo wolnych miejsc, jednak za chwile okaże się jaki jest powód tej sytuacji. Przy wejściu na szlak strażnicy parku zawracają wszystkich, ponieważ dzisiaj wszystkie znakowane szlaki maderskie zostały właśnie zamknięte. Do wyspy zbliża się niż przynoszący ze sobą silne wiatry i dużo opadów. WTF!!! No ale jak to tak? Póki co nie odczuwamy żadnych klimatycznych symptomów tego niżu. Idziemy na pobliskie wzgórze i naszym oczom ukazuje się rzesza turystów wędrujących szlakiem. Bijemy się z myślami co robić. Przecież ten wiatr jest ledwo odczuwalny, a wszystkie radary pogodowe pokazują lekkie pogorszenie pogody dopiero popołudniu... >>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... sadze.html
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
Madeira to faktycznie raj dla duszy i oczu! Byłem tam w zeszłym roku – trasy levadami to coś, czego nie da się zapomnieć. Polecam szlak z Ribeiro Frio do Portela – bajka! Machico to też świetna baza wypadowa, zwłaszcza jeśli ktoś chce ruszać i w góry, i nad ocean.
A jeśli będziecie mieli chwilę, koniecznie odwiedźcie punkt widokowy Cabo Girão – klif z przeszkloną platformą robi robotę. I jedzcie espadę z bananem, serio!
A jeśli będziecie mieli chwilę, koniecznie odwiedźcie punkt widokowy Cabo Girão – klif z przeszkloną platformą robi robotę. I jedzcie espadę z bananem, serio!
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK TRZECI "Kolorowe i bujne Funchal"
Wiatr się rozszalał na dobre. Lawrence przybrał na sile, a na skutek jego dzikiej natury zamknięto wszystkie szlaki wędrowne na całej wyspie. Ale nie poddajemy się – trzeba coś robić na urlopie. Wybór pada na stolicę Madery, czyli Funchal. W pierwszej kolejności jednak postanawiamy złożyć modły o lepszą pogodę na kolejne dni – chyba nie do końca ich wysłuchano, ale podjęliśmy próbę zjawiając się pod pomnikiem Cristo Rei na Ponta do Garajau. Pomnik Chrystusa został wzniesiony jako podziękowanie za ocalenie życia mieszkańców Madery podczas trzęsienia ziemi w 1926 roku. Konotacje ze Świebodzinem nieuniknione, ale okoliczności przyrody jakby milsze. Modły odprawione czas ruszać dalej w kierunku stolicy. I tutaj trzeba przyznać, że takich stromych podjazdów jak w Funchal dotychczas nie widzieliśmy. Najlepiej z opcją ustąpienia pierwszeństwa lub brutalnego znaku stop na ulicy, której nachylenie wynosi 30%. No mają rozmach….cytując klasyka. Mimo rozwijającej się masowej turystyki, można zaparkować w stolicy za całe 2,5 euro za dzień i co całkiem blisko centrum...>>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... nchal.html












Wiatr się rozszalał na dobre. Lawrence przybrał na sile, a na skutek jego dzikiej natury zamknięto wszystkie szlaki wędrowne na całej wyspie. Ale nie poddajemy się – trzeba coś robić na urlopie. Wybór pada na stolicę Madery, czyli Funchal. W pierwszej kolejności jednak postanawiamy złożyć modły o lepszą pogodę na kolejne dni – chyba nie do końca ich wysłuchano, ale podjęliśmy próbę zjawiając się pod pomnikiem Cristo Rei na Ponta do Garajau. Pomnik Chrystusa został wzniesiony jako podziękowanie za ocalenie życia mieszkańców Madery podczas trzęsienia ziemi w 1926 roku. Konotacje ze Świebodzinem nieuniknione, ale okoliczności przyrody jakby milsze. Modły odprawione czas ruszać dalej w kierunku stolicy. I tutaj trzeba przyznać, że takich stromych podjazdów jak w Funchal dotychczas nie widzieliśmy. Najlepiej z opcją ustąpienia pierwszeństwa lub brutalnego znaku stop na ulicy, której nachylenie wynosi 30%. No mają rozmach….cytując klasyka. Mimo rozwijającej się masowej turystyki, można zaparkować w stolicy za całe 2,5 euro za dzień i co całkiem blisko centrum...>>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... nchal.html
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK CZWARTY "Podobno widoki z Pico Ruivo są piękne"
Podobno tego dnia załamanie pogody ma pozostać już tylko wspomnieniem. Podobno ma być słonecznie w górach, podobno szlaki mają być znowu otwarte. Podobno – słowo, które wyzwala w nas nadzieję, karmi nas nią od rana, pozwala snuć plany, żeby ruszyć na podbój najwyższego szczytu wyspy – słynnego Pico Ruivo, wznoszącego się na wysokości 1862 m. n. p. m. Szlaków na ten szczyt jest kilka. Począwszy od najbardziej popularnego PR1, którym to idąc można doświadczyć wszelkich zachwytów nad naturą, przechodząc granią z innego znanego szczytu Pico Areiro; skończywszy na iście łatwej ścieżce, niczym wejście na Szpiglasowy Wierch w Tatrach. Planując nasz wyjazd oczywiście wybieramy widokowy szlak granią, lecz po sierpniowych pożarach w centrum wyspy ów szlak jest zamknięty do odwołania. Aby zmierzyć się z „huwio” wybieramy jedyny dostępny w tej chwili szlak – iście ceprowski wariant. Próbujemy dostać się na parking w Achada do Teixtera i w międzyczasie zatrzymujemy się pod zamkniętym szlabanem. No nie… jednak tego dnia szlak dalej zamknięty?!?! Do parkingu pozostało nam jeszcze jakieś 4 km, więc emocje (mimo wczesnej godziny porannej) buzują. No może z tą poranną godziną trochę przesadziłem, bo 9 już na zegarku… ale czy naprawdę tak szybko należy skreślać nasze plany? Na szczęście pod szlaban podjeżdża strażnik i macha do nas informując, że przejazd za chwilę będzie możliwy, ale potrzebuje pomocy, aby podnieść szlaban. Sławek ofiarnie rzuca się na pomoc strażnikowi i po kilku minutach okazuje się, że na parkingu meldujemy się dziś jako pierwsi... >>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... iekne.html












Podobno tego dnia załamanie pogody ma pozostać już tylko wspomnieniem. Podobno ma być słonecznie w górach, podobno szlaki mają być znowu otwarte. Podobno – słowo, które wyzwala w nas nadzieję, karmi nas nią od rana, pozwala snuć plany, żeby ruszyć na podbój najwyższego szczytu wyspy – słynnego Pico Ruivo, wznoszącego się na wysokości 1862 m. n. p. m. Szlaków na ten szczyt jest kilka. Począwszy od najbardziej popularnego PR1, którym to idąc można doświadczyć wszelkich zachwytów nad naturą, przechodząc granią z innego znanego szczytu Pico Areiro; skończywszy na iście łatwej ścieżce, niczym wejście na Szpiglasowy Wierch w Tatrach. Planując nasz wyjazd oczywiście wybieramy widokowy szlak granią, lecz po sierpniowych pożarach w centrum wyspy ów szlak jest zamknięty do odwołania. Aby zmierzyć się z „huwio” wybieramy jedyny dostępny w tej chwili szlak – iście ceprowski wariant. Próbujemy dostać się na parking w Achada do Teixtera i w międzyczasie zatrzymujemy się pod zamkniętym szlabanem. No nie… jednak tego dnia szlak dalej zamknięty?!?! Do parkingu pozostało nam jeszcze jakieś 4 km, więc emocje (mimo wczesnej godziny porannej) buzują. No może z tą poranną godziną trochę przesadziłem, bo 9 już na zegarku… ale czy naprawdę tak szybko należy skreślać nasze plany? Na szczęście pod szlaban podjeżdża strażnik i macha do nas informując, że przejazd za chwilę będzie możliwy, ale potrzebuje pomocy, aby podnieść szlaban. Sławek ofiarnie rzuca się na pomoc strażnikowi i po kilku minutach okazuje się, że na parkingu meldujemy się dziś jako pierwsi... >>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... iekne.html
-
- Turysta
- Posty: 1
- Rejestracja: 27 marca 2025, 13:27
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK PIĄTY "W poszukiwaniu leśnych źródeł"
Prognozy na ten dzień przewidują przebłyski słoneczne i (na ile to możliwe na Maderze) małe ilości deszczu. Szlaki są otwarte, więc korzystamy z tych darów losu i zaraz po śniadaniu ruszamy na kolejny trip. Wybieramy się na zachodnią stronę wyspy, przemierzając kręte północne wybrzeże. Płaskowyż Paúl da Serra to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na Maderze – położony na wysokości około 1 300-1 500 m. n.p.m. – stanowi największy obszar równinny na wyspie i jest całkowicie inny niż większość górzystego, zielonego krajobrazu Madery. Panuje tam surowy, wietrzny krajobraz, który przypomina bardziej szkockie wrzosowiska niż tropikalną wyspę. Płaskowyż ten dzięki swojej budowie jest niczym gąbka chłonąca wszystkie opady, dzięki temu właśnie tutaj swój początek ma większość levad na wyspie. W pogodne dni widać ocean z obu stron wyspy – to jedno z niewielu takich miejsc. Czy i my tego doświadczymy? Trzeba się przekonać. Zanim jednak dotrzemy do głównego punktu dzisiejszej wycieczki, po drodze zatrzymujemy się przy Miradouro da Eira da Achada. To malowniczy punkt widokowy położony w miejscowości Ribeira da Janela na północnym wybrzeżu Madery. Został otwarty w 2009 roku i oferuje spektakularne widoki na klifowe wybrzeże Atlantyku, obejmujące obszar od Seixal po Ponta Delgada. Punktów takich na wyspie jest wiele, lecz ten, wraz z widokami w gratisie, oferuje jeszcze wspomnienia z dzieciństwa za sprawą dużej huśtawki, na której można się pobujać ze spektakularnymi widokami. Po obowiązkowej sesji foto ruszamy dalej...>>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... zrode.html















Prognozy na ten dzień przewidują przebłyski słoneczne i (na ile to możliwe na Maderze) małe ilości deszczu. Szlaki są otwarte, więc korzystamy z tych darów losu i zaraz po śniadaniu ruszamy na kolejny trip. Wybieramy się na zachodnią stronę wyspy, przemierzając kręte północne wybrzeże. Płaskowyż Paúl da Serra to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na Maderze – położony na wysokości około 1 300-1 500 m. n.p.m. – stanowi największy obszar równinny na wyspie i jest całkowicie inny niż większość górzystego, zielonego krajobrazu Madery. Panuje tam surowy, wietrzny krajobraz, który przypomina bardziej szkockie wrzosowiska niż tropikalną wyspę. Płaskowyż ten dzięki swojej budowie jest niczym gąbka chłonąca wszystkie opady, dzięki temu właśnie tutaj swój początek ma większość levad na wyspie. W pogodne dni widać ocean z obu stron wyspy – to jedno z niewielu takich miejsc. Czy i my tego doświadczymy? Trzeba się przekonać. Zanim jednak dotrzemy do głównego punktu dzisiejszej wycieczki, po drodze zatrzymujemy się przy Miradouro da Eira da Achada. To malowniczy punkt widokowy położony w miejscowości Ribeira da Janela na północnym wybrzeżu Madery. Został otwarty w 2009 roku i oferuje spektakularne widoki na klifowe wybrzeże Atlantyku, obejmujące obszar od Seixal po Ponta Delgada. Punktów takich na wyspie jest wiele, lecz ten, wraz z widokami w gratisie, oferuje jeszcze wspomnienia z dzieciństwa za sprawą dużej huśtawki, na której można się pobujać ze spektakularnymi widokami. Po obowiązkowej sesji foto ruszamy dalej...>>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... zrode.html
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK SZÓSTY "Komnata fok i rybki na talerzu"
Niedziela dzień Pański. Chętni udają się do małego kościółka, znajdującego się powyżej naszego domu. Prowadzi do niego bardzo stroma droga. Po fakcie podobno najbardziej strome podejście w ciągu całego wyjazdu. Po pięciu dniach intensywnego łażenia przydałby się jakiś reset. Z drugiej strony szkoda dobrych prognoz, więc skoro było coś dla duszy musi być też coś dla ciała. Będzie to nasz taki aktywny wypoczynek. Ze względu na niezbyt wczesną porę wybieramy mały city break. Jedziemy do Câmara de Lobos, które jest głównym portem rybackim Madery. Tą osadę rybacką odkrył João Gonçalves Zarco, który był zachwycony widokiem fok morskich na nabrzeżu i tak właśnie nazwał tą miejscowość, co dosłownie oznacza „Komnatę Fok”. Tak samo zachwycony tym miastem był Winston Churchill, który w połowie XX wieku odwiedził wyspę w poszukiwaniu malarskich inspiracji. Powinno podobać się i nam. Po kilkudziesięciu minutach jazdy parkujemy na jednym z podziemnych parkingów i ruszamy pełni nadziei na wspaniałe widoki. Nasze pierwsze kroki kierujemy w stronę portu, gdzie przeważnie w zatoczce zacumowane są małe kolorowe łódeczki. Fotografujemy się z Winstonem ochoczo – w końcu warto zrobić sobie zdjęcie ze słynnym brytyjskim premierem i natrafiamy na niezwykły mural. W czerwcu 2019 roku portugalski artysta Arturo Bordalo znany pod pseudonimem Bordalo II zaprezentował w Câmara de Lobos swój mural. Jest to niezwykła praca, bowiem artysta znany jest z tego, że do swoich prac wykorzystuje różne odpady. Podobna instalacja znajduje się w Santanie. Następnie promenadą dochodzimy do kościoła Św. Sebastiana. Świątynia została wzniesiona w 1426 roku. Początkowo była to niewielka kaplica, która z biegiem czasu została rozbudowana ze względu na rosnącą liczbę mieszkańców. Obecna bryła kościoła reprezentuje styl barokowy, z typową dla Madery prostotą formy i subtelnymi detalami. Trójnawowe wnętrze zachwyca drewnianym sufitem, pięknym ołtarzem głównym oraz klasycznymi zdobieniami z azulejos – tradycyjnymi portugalskimi płytkami ceramicznymi. Po tej krótkiej wizycie spacerujemy uliczkami centrum ozdobionymi kolorowymi donicami oraz „beczkowymi” oknami i drzwiami. Robimy krótką pętlę i znajdujemy się na wzgórzu ze świetnym punktem widokowym. Znajduje się tam wielka łódź rybacka, przy której chętnie się fotografujemy. Wiatr daje się we znaki. Momentami podmuchy utrudniają nam przybranie pionowej pozycji... >>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... lerzu.html












Niedziela dzień Pański. Chętni udają się do małego kościółka, znajdującego się powyżej naszego domu. Prowadzi do niego bardzo stroma droga. Po fakcie podobno najbardziej strome podejście w ciągu całego wyjazdu. Po pięciu dniach intensywnego łażenia przydałby się jakiś reset. Z drugiej strony szkoda dobrych prognoz, więc skoro było coś dla duszy musi być też coś dla ciała. Będzie to nasz taki aktywny wypoczynek. Ze względu na niezbyt wczesną porę wybieramy mały city break. Jedziemy do Câmara de Lobos, które jest głównym portem rybackim Madery. Tą osadę rybacką odkrył João Gonçalves Zarco, który był zachwycony widokiem fok morskich na nabrzeżu i tak właśnie nazwał tą miejscowość, co dosłownie oznacza „Komnatę Fok”. Tak samo zachwycony tym miastem był Winston Churchill, który w połowie XX wieku odwiedził wyspę w poszukiwaniu malarskich inspiracji. Powinno podobać się i nam. Po kilkudziesięciu minutach jazdy parkujemy na jednym z podziemnych parkingów i ruszamy pełni nadziei na wspaniałe widoki. Nasze pierwsze kroki kierujemy w stronę portu, gdzie przeważnie w zatoczce zacumowane są małe kolorowe łódeczki. Fotografujemy się z Winstonem ochoczo – w końcu warto zrobić sobie zdjęcie ze słynnym brytyjskim premierem i natrafiamy na niezwykły mural. W czerwcu 2019 roku portugalski artysta Arturo Bordalo znany pod pseudonimem Bordalo II zaprezentował w Câmara de Lobos swój mural. Jest to niezwykła praca, bowiem artysta znany jest z tego, że do swoich prac wykorzystuje różne odpady. Podobna instalacja znajduje się w Santanie. Następnie promenadą dochodzimy do kościoła Św. Sebastiana. Świątynia została wzniesiona w 1426 roku. Początkowo była to niewielka kaplica, która z biegiem czasu została rozbudowana ze względu na rosnącą liczbę mieszkańców. Obecna bryła kościoła reprezentuje styl barokowy, z typową dla Madery prostotą formy i subtelnymi detalami. Trójnawowe wnętrze zachwyca drewnianym sufitem, pięknym ołtarzem głównym oraz klasycznymi zdobieniami z azulejos – tradycyjnymi portugalskimi płytkami ceramicznymi. Po tej krótkiej wizycie spacerujemy uliczkami centrum ozdobionymi kolorowymi donicami oraz „beczkowymi” oknami i drzwiami. Robimy krótką pętlę i znajdujemy się na wzgórzu ze świetnym punktem widokowym. Znajduje się tam wielka łódź rybacka, przy której chętnie się fotografujemy. Wiatr daje się we znaki. Momentami podmuchy utrudniają nam przybranie pionowej pozycji... >>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... lerzu.html
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK SIÓDMY "ŚLADAMI ZAKONNIC I WIDOKOWYCH LEVAD"
To już tydzień jak jesteśmy na maderskim terenie. Czas szybko leci, ale robota się sama nie zrobi. Pogoda – cóż, na pierwszą część dnia zapowiada się bez szału, ale liczymy, że z każdą godziną będzie lepiej i tego się trzymajmy. Rozpoczynamy poszukiwanie zakonnic, a dokładnie słynnej Doliny Zakonnic, czyli Curral das Freiras, zawdzięczającej swą nazwę zakonnicom z klasztoru Santa Clara w Funchal, które w XVI wieku uciekły przed piratami i schroniły się w tym trudno dostępnym miejscu. Lata temu miejscowość ta była całkowicie odizolowana od reszty wyspy. Dostać się do niej można było jedynie ścieżkami na zboczach gór. Wspinamy się naszą pancerną Dacią coraz wyżej, omijając po drodze liczne gałęzie. Wiatr nie jest naszym sprzymierzeńcem, ale bezpiecznie docieramy do punktu widokowego Eira do Serrado. Parkujemy wehikuł i ruszamy po te widoki. Ścieżka iście chodnikowa i niewymagająca. Co chwilę pojawia się jakaś tęcza, a chmury odsłaniają widoki, by szybko je zasłonić. Nie wypuszczamy więc aparatów z dłoni, polując na dobry moment. Nagrywamy trochę filmików i schodzimy do parkingu, bo wiatr nie odpuszcza, a my jak chorągiewki latamy od lewa do prawa. Nawet w tych warunkach dolina robi wrażenie. Panorama jest rozległa, a stojące w dole domki kuszą, żeby do nich zejść. Przy punkcie widokowym Eira do Serrado znajduje się ciekawa i bardzo popularna ścieżka, która zaprowadzi Was do samej doliny. Trasa ma podobno 2 kilometry, nie jest wymagająca, ale schodzi się cały czas w dół. My jednak nie wybieramy tej opcji, bowiem będziemy jeszcze wędrować (a przynajmniej tak zakładamy i czy to się uda, czas pokaże) widokową trasę górską na Pico Grande, która oferuje panoramę na Dolinę Zakonnic z nieco innej perspektywy... >>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... levad.html












To już tydzień jak jesteśmy na maderskim terenie. Czas szybko leci, ale robota się sama nie zrobi. Pogoda – cóż, na pierwszą część dnia zapowiada się bez szału, ale liczymy, że z każdą godziną będzie lepiej i tego się trzymajmy. Rozpoczynamy poszukiwanie zakonnic, a dokładnie słynnej Doliny Zakonnic, czyli Curral das Freiras, zawdzięczającej swą nazwę zakonnicom z klasztoru Santa Clara w Funchal, które w XVI wieku uciekły przed piratami i schroniły się w tym trudno dostępnym miejscu. Lata temu miejscowość ta była całkowicie odizolowana od reszty wyspy. Dostać się do niej można było jedynie ścieżkami na zboczach gór. Wspinamy się naszą pancerną Dacią coraz wyżej, omijając po drodze liczne gałęzie. Wiatr nie jest naszym sprzymierzeńcem, ale bezpiecznie docieramy do punktu widokowego Eira do Serrado. Parkujemy wehikuł i ruszamy po te widoki. Ścieżka iście chodnikowa i niewymagająca. Co chwilę pojawia się jakaś tęcza, a chmury odsłaniają widoki, by szybko je zasłonić. Nie wypuszczamy więc aparatów z dłoni, polując na dobry moment. Nagrywamy trochę filmików i schodzimy do parkingu, bo wiatr nie odpuszcza, a my jak chorągiewki latamy od lewa do prawa. Nawet w tych warunkach dolina robi wrażenie. Panorama jest rozległa, a stojące w dole domki kuszą, żeby do nich zejść. Przy punkcie widokowym Eira do Serrado znajduje się ciekawa i bardzo popularna ścieżka, która zaprowadzi Was do samej doliny. Trasa ma podobno 2 kilometry, nie jest wymagająca, ale schodzi się cały czas w dół. My jednak nie wybieramy tej opcji, bowiem będziemy jeszcze wędrować (a przynajmniej tak zakładamy i czy to się uda, czas pokaże) widokową trasę górską na Pico Grande, która oferuje panoramę na Dolinę Zakonnic z nieco innej perspektywy... >>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... levad.html
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK ÓSMY "Królewska droga"
Kolejny dzień naszej maderskiej przygody. Analizując prognozę pogody stwierdzamy, że południe wyspy nie zapowiada się obiecująco. Wybór pada więc na północną część a konkretnie na Levada do Rei (Levada Króla) w okolicy Sao Jorge. Skąd taka nazwa? Z powodu jej patrona bo to właśnie król Manuel II – ostatni król Portugalii – zarządził jej budowę. Jednak tempo budowy nie było królewskie, proces ten był mozolny i trwał ponad 20 lat. No dobrze, ale po siedmiu dniach relacji możecie właściwie zapytać – co to są te lewady? Co chwilę o nich wspominamy więc należy się słowo wyjaśnienia. Levada to charakterystyczny dla Madery rodzaj kanału irygacyjnego. Ich historia sięga XV wieku gdy pierwsi osadnicy zakładając miasta na południu wyspy napotkali na problem z wodą pitną. Historycznie ta część wyspy jest suchsza i cieplejsza od północnego krańca. Dlatego też nieodzowne stało się wymyślenie sposobu na dostarczenie wody z północy na południe. Postawiono na system swoistych „korytek” ciągnących się przez cała wyspę. Na początku budowano je z drewna by wraz z upływem czasu postawić na bazaltowe kamienie jako budulec a w końcu na beton. Aby zapewnić ich pełną funkcjonalność wzdłuż korytek budowane były ścieżki. Ułatwiały one dostęp osobom odpowiedzialnym za kontrolę prawidłowego przepływu wody. W obecnych czasach nadal pełnią ważną funkcję w rolnictwie m. in. pomagając w nawadnianiu wszechobecnych plantacji bananów. Dodatkowo mają swój udział w wytwarzaniu energii elektrycznej w elektrowniach wodnych oraz – co skrzętnie wykorzystujemy – stanowią atrakcję turystyczną. Szacuje się, że obecnie na wyspie jest około 3000 km tych wodnych traktów. No dobrze, tyle tytułem wstępu...>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... droga.html













Kolejny dzień naszej maderskiej przygody. Analizując prognozę pogody stwierdzamy, że południe wyspy nie zapowiada się obiecująco. Wybór pada więc na północną część a konkretnie na Levada do Rei (Levada Króla) w okolicy Sao Jorge. Skąd taka nazwa? Z powodu jej patrona bo to właśnie król Manuel II – ostatni król Portugalii – zarządził jej budowę. Jednak tempo budowy nie było królewskie, proces ten był mozolny i trwał ponad 20 lat. No dobrze, ale po siedmiu dniach relacji możecie właściwie zapytać – co to są te lewady? Co chwilę o nich wspominamy więc należy się słowo wyjaśnienia. Levada to charakterystyczny dla Madery rodzaj kanału irygacyjnego. Ich historia sięga XV wieku gdy pierwsi osadnicy zakładając miasta na południu wyspy napotkali na problem z wodą pitną. Historycznie ta część wyspy jest suchsza i cieplejsza od północnego krańca. Dlatego też nieodzowne stało się wymyślenie sposobu na dostarczenie wody z północy na południe. Postawiono na system swoistych „korytek” ciągnących się przez cała wyspę. Na początku budowano je z drewna by wraz z upływem czasu postawić na bazaltowe kamienie jako budulec a w końcu na beton. Aby zapewnić ich pełną funkcjonalność wzdłuż korytek budowane były ścieżki. Ułatwiały one dostęp osobom odpowiedzialnym za kontrolę prawidłowego przepływu wody. W obecnych czasach nadal pełnią ważną funkcję w rolnictwie m. in. pomagając w nawadnianiu wszechobecnych plantacji bananów. Dodatkowo mają swój udział w wytwarzaniu energii elektrycznej w elektrowniach wodnych oraz – co skrzętnie wykorzystujemy – stanowią atrakcję turystyczną. Szacuje się, że obecnie na wyspie jest około 3000 km tych wodnych traktów. No dobrze, tyle tytułem wstępu...>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... droga.html
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK DZIEWIĄTY "W krainie d(r)eszczowców"
Być na Maderze i nie być w górach, to jak być w zespole Kovika i nie pisać relacji – według Barbórki oczywiście. Ale najpierw krótkie oświadczenie: nadszedł dzień totalnie restowy. Sponsorem jest bowiem pogoda dla bogaczy. Ale w czasie deszczu się nie nudzimy tylko odpoczywamy, konsumujemy i spędzamy czas na kanapie. Po takim wypoczynku to już tylko w góry można iść. Krąży w nas gorąca krew, dlatego planujemy ruszyć na Pico Grande. Podjeżdżamy na miejsce (w pobliżu zatoczki autobusowej), a tam niespodzianka – droga na parking zamknięta. Tym razem dreszcze złości nas przeszły, bo pogodowo nie jest tak źle, a tu klops. I wymyślaj co teraz i kombinuj jak żyć… podejmujemy decyzję – jedziemy na Levadę do Alecrim. Nastrój w grupie nieco lepszy, działamy. Dojeżdżamy na znany nam już parking w okolicach Rabacal. Coś mgliście tu i wietrznie, ale jesteśmy powyżej 1000 metrów n.p.m. Levada do Alecrim (PR 6.2.) prowadzi do Lagoa do Lajeado. Ciekawe wodne rozwiązania przykuwają naszą uwagę. Jest dosyć błotniście i mokro – w sumie nic nowego. Sprawnie dochodzimy do małego wodospadu, licząc, że będziemy mogli wspiąć się wyżej na fajne punkty widokowe. Ale nic z tego, poziom wody jest tak wysoki, że przejście na drugą stronę suchą stopą jest niemożliwe.... >>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... owcow.html












Być na Maderze i nie być w górach, to jak być w zespole Kovika i nie pisać relacji – według Barbórki oczywiście. Ale najpierw krótkie oświadczenie: nadszedł dzień totalnie restowy. Sponsorem jest bowiem pogoda dla bogaczy. Ale w czasie deszczu się nie nudzimy tylko odpoczywamy, konsumujemy i spędzamy czas na kanapie. Po takim wypoczynku to już tylko w góry można iść. Krąży w nas gorąca krew, dlatego planujemy ruszyć na Pico Grande. Podjeżdżamy na miejsce (w pobliżu zatoczki autobusowej), a tam niespodzianka – droga na parking zamknięta. Tym razem dreszcze złości nas przeszły, bo pogodowo nie jest tak źle, a tu klops. I wymyślaj co teraz i kombinuj jak żyć… podejmujemy decyzję – jedziemy na Levadę do Alecrim. Nastrój w grupie nieco lepszy, działamy. Dojeżdżamy na znany nam już parking w okolicach Rabacal. Coś mgliście tu i wietrznie, ale jesteśmy powyżej 1000 metrów n.p.m. Levada do Alecrim (PR 6.2.) prowadzi do Lagoa do Lajeado. Ciekawe wodne rozwiązania przykuwają naszą uwagę. Jest dosyć błotniście i mokro – w sumie nic nowego. Sprawnie dochodzimy do małego wodospadu, licząc, że będziemy mogli wspiąć się wyżej na fajne punkty widokowe. Ale nic z tego, poziom wody jest tak wysoki, że przejście na drugą stronę suchą stopą jest niemożliwe.... >>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... owcow.html
Re: Wyspa wiecznej wiosny - ale dlaczego w wersji skandynawskiej
ODCINEK DZIESIĄTY "Grande finale - no prawie"
Męskiej części ekipy zamarzył się wschód. A, że jesteśmy po właściwej stronie wyspy, realizacja nie wymagała zbyt dużego poświęcenia, a słońce na Maderze pojawia się w łaskawym slocie czasowym. Miejsce do obserwacji też wymarzone – Ponta do Bode, na którym już byliśmy pozwala rozkoszować się widokami na Półwysep Wawrzyńca. Po tradycyjnym już wspólnym śniadaniu czas na Pico Grande – podejście nr 2. A podejście to słowo klucz. Dojeżdżamy do znanego nam już miejsca – zatoczki autobusowej. Parking jest dobre 1,5 km wyżej, ale droga nadal zablokowana. Parkujemy poniżej zatoczki (na wypadek kontroli lub innej inspekcji podnoszącej ciśnienie) ruszamy stromo pod górę. Podejście jest naprawdę wymagające. W zasadzie trzeba cisnąć i próbować łapać rytm. Ale o tym, że wysiłek warto podjąć przekonujemy się szybko – dochodzimy do parkingu i wchodzimy na niewielkie wzniesienie – a to w zasadzie szczyt Pico da Malhada, który jest jednym z wielu zacnych punktów widokowych. Parking to także punkt startowy szlaku na Pico Grande. PR 12, którym podążamy jest zamknięty na odcinku Encumeada do rozdroża Relvinha, o czym informują nas tablice, ale szczęśliwie nie jest to wybrany przez nas wariant. Stopniowo pniemy się w górę. Szlak jest bardzo przyjemny i dostarcza epickich widoków. Początkowo otwierają się widoki na Dolinę Zakonnic – zupełnie z drugiej strony, ale także na Pico do Areiro, które również jest w planie dnia... >>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... rawie.html














Męskiej części ekipy zamarzył się wschód. A, że jesteśmy po właściwej stronie wyspy, realizacja nie wymagała zbyt dużego poświęcenia, a słońce na Maderze pojawia się w łaskawym slocie czasowym. Miejsce do obserwacji też wymarzone – Ponta do Bode, na którym już byliśmy pozwala rozkoszować się widokami na Półwysep Wawrzyńca. Po tradycyjnym już wspólnym śniadaniu czas na Pico Grande – podejście nr 2. A podejście to słowo klucz. Dojeżdżamy do znanego nam już miejsca – zatoczki autobusowej. Parking jest dobre 1,5 km wyżej, ale droga nadal zablokowana. Parkujemy poniżej zatoczki (na wypadek kontroli lub innej inspekcji podnoszącej ciśnienie) ruszamy stromo pod górę. Podejście jest naprawdę wymagające. W zasadzie trzeba cisnąć i próbować łapać rytm. Ale o tym, że wysiłek warto podjąć przekonujemy się szybko – dochodzimy do parkingu i wchodzimy na niewielkie wzniesienie – a to w zasadzie szczyt Pico da Malhada, który jest jednym z wielu zacnych punktów widokowych. Parking to także punkt startowy szlaku na Pico Grande. PR 12, którym podążamy jest zamknięty na odcinku Encumeada do rozdroża Relvinha, o czym informują nas tablice, ale szczęśliwie nie jest to wybrany przez nas wariant. Stopniowo pniemy się w górę. Szlak jest bardzo przyjemny i dostarcza epickich widoków. Początkowo otwierają się widoki na Dolinę Zakonnic – zupełnie z drugiej strony, ale także na Pico do Areiro, które również jest w planie dnia... >>>> https://gorolotni.blogspot.com/2025/04/ ... rawie.html