Bardzo ciekawy temat, który skłania też do refleksji jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniają się po trochu stosunki międzyludzkie. Pozdrowienie na szlaku spotyka się w większości przypadków z życzliwym przyjęciem ,ale też czasami ze zdziwionym czy wrogim wręcz spojrzeniem. To drugie mysle , ze jest spowodowane coraz bardziej narastającą agresją ludzi w stosunku do siebie. Podejrzliwoscią , niekontrolowaną asertywnością , bezkrytyczną rywalizacją , która ze sfery zawodowej łatwo przenosi sie w sferę prywatną. Z tego właśnie względu zwykłe , bezinteresowne pozdrowienie nieznajomego może być przez niego odebrane negatywnie , jako naruszenie prywatności.
Tak więc ważna jest w takich przypadkach własna intuicja. Komu powiedzieć cześć , komu kiwnąć z uśmiechem głową ,a kogo minąć na pozór obojętnie starając mu się nie patrzeć w oczy.
Pati pisze:jest łatwiej i milej, nawet z osobami wiekowymi, nie krzyczę 'Panie Kowalski' tylko 'Kowalskiiiiiii'
Dlaczego "nawet" ? Właśnie dla tych "wiekowych" osób pozdrowienie na szlaku jest często szczególnie ważne. Weż pod uwagę , że to właśnie ci "wiekowi" mniej wiecej 50 lat temu popularyzowali ten styl . To oni ( teraz już dziadki ) przemierzali szlaki Tatr czy Beskidów w powyciąganych swetrach , flanelowych koszulach , butach marki "Zuch". Co drugi miał brodę . Spali w namiotach , a gitara była przedmiotem powszechnego uzytku.
W latach 50 czy 60-tych pozdrowienie CZEŚĆ ! uchodziło jeszcze za zbyt luzackie , niekonwencjonalne. To tak jakby w dzisiejszych czasach nobliwemu , starszemu panu powiedzieć : " siemanko ziomal" czy coś w tym stylu... Tak więc mówienie CZEŚĆ osobom starszym ( kurde , ja sam juz jestem starszy...
) jest jak najbardziej wskazane i przyjemne. Często usmiech pojawiajacy sie na ich twarzach mówi wszystko.
Problem pozdrawiania osób nieznajomych dotyczy nie tylko wedrowców w górach. Jest to ( a własciwie do niedawna było ) elementem obowiazkowej etyki żeglarskiej. Zwykłe kiwniecie dłonią do załogi przepływajacego obok jachtu czy kajaka było zwykła normą. Teraz wyglada to tak , ze niejednokrotnie pozdrowienie załogi płynącej , odrapanej , starej Omegi w stosunku w stronę drogiego , wypasionego jachtu , spotyka sie czasem z pogardliwym usmieszkiem politowania. pomijając już to , ze sternik tego drugiego nie ma pojecia co to jest prawy hals i co sie z nim wiąże w przepisach o pierszeństwie w ruchu na wodzie.
Tak wiec chamstwo kwitnie , a człowiek uprzejmy i dobrze wychowany uchodzi za dziwaka. Podobnie jak na górskich szlakach.
zauwarzyłem też , że często machnięciem dłoni pozdrawiają sie też motocykliści .
laynn pisze:Wychodząc z lasu na Sarnią mijamy 3 zakonnice, jedna starsza i dwie młodsze.
Ponoć spodkanie zakonnic na szlaku przynosi pecha. Nie pamiętam jednak jak takie zdarzenie nalezy odczynić...