8000
Moderatorzy: adamek, PiotrekP, Moderatorzy
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
oto moja druga odpowiedź Dhaulagiri :blink:
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Brawo!
Przez tarasy /tylko lewy skraj, niewidoczny na zdjęciu/ o których mówiłem wcześniej biegnie droga japońska. Szczyt główny znajduje się tuż na lewo od najwyższej formacji widocznej z tejże strony fotografii.
Jeszcze raz, chylę czoła.
Przez tarasy /tylko lewy skraj, niewidoczny na zdjęciu/ o których mówiłem wcześniej biegnie droga japońska. Szczyt główny znajduje się tuż na lewo od najwyższej formacji widocznej z tejże strony fotografii.
Jeszcze raz, chylę czoła.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Dziękuję Jacku za pochwały, ale przy tak precyzyjnych podpowiedziach z Twojej strony nie można było nie rozwiązać tej zagadkijck pisze:Brawo!
Przez tarasy /tylko lewy skraj, niewidoczny na zdjęciu/ o których mówiłem wcześniej biegnie droga japońska. Szczyt główny znajduje się tuż na lewo od najwyższej formacji widocznej z tejże strony fotografii.
Jeszcze raz, chylę czoła.
Jeszcze parę słów komentarza odnośnie Yalung Kang.
Ze sprawa tego szczytu zetknąłem się po raz pierwszy podczas lektury "Ataku rozpaczy" Artura Hajzera.
Pozwolę sobie zacytować stosowny fragment, który wynotowałem:
"W wyprawie (1986) brali udział między innymi: Andrzej Czok, dla którego Kangchenjunga miała być piątym ośmiotysięcznikiem; Przemysław Piasecki z Poznania, autor pokonanej w pięknym stylu drogi na Yalung Kang (8450 m) ...". Andrzej Czok został na zawsze na stokach Kangi .
Zakiełkowały wątpliwości: co to do cholery za szczyt, ten Yalung Kang ? Nie znałem takiego ośmiotysięcznika ...
Pytam Ojca - on też nie wie o co chodzi ...
Była to era przed-Internetowa (początek lat 90-tych), więc nie było jak sprawdzić.
W tych książkach, którymi dysponowaliśmy (nie miałem wtedy jeszcze tomiska J. Kurczaba o Himalajach) nic nie można było znaleźć.
Doszliśmy do wniosku, że może chodzi o jakąs lokalna nazwę któregos znanego 8000, tylko ta kota ???
Potem miałem dużo innych rzeczy do wyjaśnienia, ustawienia sobie w życiu i sprawa trochę przyschła.
W końcu po paru latach znalazłem coś w Internecie (na stronach angielskojęzycznych) i sprawa się wyjaśniła.
Byłem mocno zdziwiony, że nie liczy się Yalung Kang do listy ośmiotysięczników.
Potem lektura książki J. Kurczaba i upewniłem się w tym przekonaniu jeszcze bardziej.
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Ja tam nie jestem z kolei taki skłonny do wyłączenia Yalung Kanga z masywu Kangchenjungi i uznania go za szczyt osobny. Jego wybitność nie jest oszałamiająca /choć przyznaję, że nie mam dokładnych danych/- ale:
-ma swoją wspinaczkową historię: owszem, ma ją jednakże także Lhotse Shar czy pozostałe wierzchołki Kanczu
- ma odrębną nazwę- tu faktycznie jest jedyny bo każdy pozostały ma w sobie człon szczytu głównego z jakimś określeniem np Lhotse Middle. Tutaj szkopuł tkwi jednakże w tym, iż jest to nazwa nadana przez wyprawę japońską w roku 1973 a nie nazwa lokalna. NIe chcę z kolei by o wyodrębnianiu szczytu decydowały względy marketingowe, a te pewnie grały pierwsze skrzypce przy nadawaniu tej nazwy. Dla mediów lepiej brzmi Yalung Kang niż Kangchenjunga Zachodnia.
-ma swoją wspinaczkową historię: owszem, ma ją jednakże także Lhotse Shar czy pozostałe wierzchołki Kanczu
- ma odrębną nazwę- tu faktycznie jest jedyny bo każdy pozostały ma w sobie człon szczytu głównego z jakimś określeniem np Lhotse Middle. Tutaj szkopuł tkwi jednakże w tym, iż jest to nazwa nadana przez wyprawę japońską w roku 1973 a nie nazwa lokalna. NIe chcę z kolei by o wyodrębnianiu szczytu decydowały względy marketingowe, a te pewnie grały pierwsze skrzypce przy nadawaniu tej nazwy. Dla mediów lepiej brzmi Yalung Kang niż Kangchenjunga Zachodnia.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
Z jednej z tych wypraw uczestniczą panowie: Artur H, oraz Ryszard P ??Dariusz Meiser pisze:Podpowiedź - obecnie na ten szczyt zdążają aż 3 polskie wyprawy na raz !!!
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
chodzi o górę Dhaulagiri
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler