Kondycja
Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy
Kondycja
Ostatni wypad w góry troszkę mnie podłamał. Przy pierwszym ostrzejszym podejściu serce zaczęło mi walić jak młot a płuca chiały eksplodować. Klasyczny brak konycji. Niestety wożenie tyłka autkiem i praca za biurkiem daje się we znaki. Raz na jakiś czas idziemy w góry i wtedy kryzys. Chciałabym jakoś zadbać o kondycję, bardziej chodzi mi o wydolność, bo nogi nie bolą. O ile w tym wieku jeszcze można sobie jakąś kondycję wyrobić...
Ciekawa jestem jak Wy dbacie o sprawność i kondycję, dzielcie się proszę doświadczeniem. Ćwiczycie coś, jak często, jak intensywnie? Co polecacie?
Ciekawa jestem jak Wy dbacie o sprawność i kondycję, dzielcie się proszę doświadczeniem. Ćwiczycie coś, jak często, jak intensywnie? Co polecacie?
Ale ciekawy wątek założyłaś!
Jak widzisz jestem starsza niż Ty, na codzień wożę tyłek samochodem, w pracy ruch niewielki. A kilka razy w roku zryw w góry. Wcześniej było gorzej, ale 2 lata temu zawzięliśmy się z mężem i staramy się w każdy weekend (nie zawsze jest to możliwe) gdzieś wyruszyć pieszo lub rowerem, w sezonie też kajakiem. Czasem pieszo robimy 25 km, czasem (w zimie) 5 zwiedzając okolicę. Nie znosimy ćwiczeń stacjonarnych , typu siłownia, rowerek w mieszkaniu.
Wyraźną poprawę kondycji widzimy oboje, choć muszę tu zaznaczyć, że nie mamy w tym względzie wielkich ambicji. Jesteśmy w tej grupie, która woli włóczenie niż łojenie, ale tego włóczenia lubimy dużo.
Bardzo pomaga nam też taktyka wchodzenia na podejścia. Dawniej na starcie, gdy siły były w pełni automatycznie ostro zaczynaliśmy żwawym krokiem, po czym wkrótce następowało to, o czym piszesz. Teraz podejścia pokonujemy powoli, krok za krokiem i pary wystarcza nam na znacznie dłużej, w efekcie wchodzimy szybciej
Jak widzisz jestem starsza niż Ty, na codzień wożę tyłek samochodem, w pracy ruch niewielki. A kilka razy w roku zryw w góry. Wcześniej było gorzej, ale 2 lata temu zawzięliśmy się z mężem i staramy się w każdy weekend (nie zawsze jest to możliwe) gdzieś wyruszyć pieszo lub rowerem, w sezonie też kajakiem. Czasem pieszo robimy 25 km, czasem (w zimie) 5 zwiedzając okolicę. Nie znosimy ćwiczeń stacjonarnych , typu siłownia, rowerek w mieszkaniu.
Wyraźną poprawę kondycji widzimy oboje, choć muszę tu zaznaczyć, że nie mamy w tym względzie wielkich ambicji. Jesteśmy w tej grupie, która woli włóczenie niż łojenie, ale tego włóczenia lubimy dużo.
Bardzo pomaga nam też taktyka wchodzenia na podejścia. Dawniej na starcie, gdy siły były w pełni automatycznie ostro zaczynaliśmy żwawym krokiem, po czym wkrótce następowało to, o czym piszesz. Teraz podejścia pokonujemy powoli, krok za krokiem i pary wystarcza nam na znacznie dłużej, w efekcie wchodzimy szybciej
Ja mam zawsze kryzys na poczatku szlaku, potem już mi sie zazwyczaj dobrze idzie. Więc jest to kwestia kondycji. Jeśli zaś chodzi o tempo wchodzenia, to też się przekonałam, że trzeba sobie wypracować własne tempo, równe tempo na całym podejściu. Ja jeszcze zauważyłam taką prawidłowość: Lubię iść pierwsza. Gdy idę za mężem i widzę tylko jego plecy szybko oddalające się, działa to na mnie bardzo deprymująco i szybko tracę siły. Gdy idę pierwsza, potrafię iść o wiele szybciej. To chyba jakaś autosugestia.JolaR pisze:Bardzo pomaga nam też taktyka wchodzenia na podejścia. Dawniej na starcie, gdy siły były w pełni automatycznie ostro zaczynaliśmy żwawym krokiem, po czym wkrótce następowało to, o czym piszesz. Teraz podejścia pokonujemy powoli, krok za krokiem i pary wystarcza nam na znacznie dłużej, w efekcie wchodzimy szybciej
Ale wracając do kondycji. Czy bieganie dobrze poprawia wydolność? Czy trzeba biegać codziennie?
Ja bym powiedziała, że to jest jednak dowód na niewłaściwą taktykę, a nie słabą kondycjękavala pisze: Ja mam zawsze kryzys na poczatku szlaku, potem już mi sie zazwyczaj dobrze idzie. Więc jest to kwestia kondycji.?
Też mam podobnie. Wydaje mi się, że mnie zgubią . Lkavala pisze: Gdy idę za mężem i widzę tylko jego plecy szybko oddalające się, działa to na mnie bardzo deprymująco i szybko tracę siły.
Ja też tak mam. O wiele lepszy efekt niż szybki zryw i po 10 min odpoczynek. Powoli, do góry ale równym tempem.PiotrekP pisze:olu tu się z Tobą zgadzam, my też wchodzimy "noga za nogą" i przymosi surer efekty
A co do dbania o kondycję to nieraz biegam, co tydzień gra w piłkę nożną, trochę w kosza i tenis stołowy.
Niestety z dziećmi to jest prawie niewykonalne. Mają sto powodów na minutę, żeby się zatrzymywać, a to się napić, a to na batona, to popatrzeć przez lornetkę, przebrać się, siusiu...tom-pi4 pisze: O wiele lepszy efekt niż szybki zryw i po 10 min odpoczynek. Powoli, do góry ale równym tempem.
Ciężko więc złapać własny rytm. Raz nam się udało iść z godzinę nieprzerwanie. Nadchodziła burza i dzieci sie bały. Mieliśmy wtedy lepsze tempo niż mapy przewidują
Tutaj porady jak ćwiczyć by nie "zejść" na zawał podczas podchodzenia
http://www.alpineascents.com/denali-train.asp
http://www.alpineascents.com/denali-train.asp
Motto Legii Cudzoziemskiej "maszeruj albo giń"
No, Kavala, boję się, że po tym treningu pogubisz na szlaku rodzinkę.Bodzio pisze:Tutaj porady jak ćwiczyć by nie "zejść" na zawał podczas podchodzenia
http://www.alpineascents.com/denali-train.asp
Taa, zostaną gdzieś między Lhotse a Everestem...JolaR pisze:No, Kavala, boję się, że po tym treningu pogubisz na szlaku rodzinkę.Bodzio pisze:Tutaj porady jak ćwiczyć by nie "zejść" na zawał podczas podchodzenia
http://www.alpineascents.com/denali-train.asp