Jak rozpoczęliście przygodę z górami?
Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy
Ja zacząłem w Pieninach, gdy miałem około 18 lat. Pamiętam, że widok z Sokolicy mnie powalił. Widoczki z Trzech Koron i ta przestrzeń dokoła mnie oczarowała. Potem była długa przerwa i gdy miałem jakieś 25 lat ponownie były Pieniny ale tym razem Wysoka albo jak ją tam nazywają Wysokie Skały i Wąwóż Homole. Potem była 3 letnia przerwa i Skrzyczne a następnie Babia Góra, natomiast w tym roku Skrzyczne i Czantoria. Bardzo niewiele tego jest ale mam nadzieję na więcej wypraw.
U mnie zamiłownie do gór to sprawa dość skąplikowana, ale również pierszw wrażenie zrobiły na mnie Pieniny. Sokolnica, Trzy Korony i jakieś doliny, których nazw niestety nie pamiętam, i nawet nie wiedziałbym teraz jak się do nich dostać, a chciałbym tam wrócić . Zrobiło to na mnie wspaniałe wrażenie.Waldek pisze:aknoimak powiedział/-a:
Ja zacząłem w Pieninach
Bardzo dobry początek
Szczególnie z Trzech Koron widoki są świetne; I na Tatry, Babią Górę, Gorce, a jak ktoś się orientuje bardzie, to rozpozna inne góry.
Rok 1984 miałem pewnie ze 13 lat jak kumpel z klasy wyciągnął mnie połazić po górach, nawet nie pamiętam czy pierwsza była Szyndzielnia czy Szczyrk , ale później już każdy możliwy wolny weekend spędzaliśmy w górach , po szkole zawodowej nasze wypady się skończyły,ja do wojska
mój przewodnik gdzieś wyjechał później ja się przeprowadziłem 650 km. dalej i kontakt się nam urwał. Odległość od gór i życie osobiste uniemożliwiły mi wędrówki na okres wielu lat, od ostatniego roku wróciłem do swojej pasji w moje kofane góry i teraz wiem ze żyję . Góry są dla mnie najlepszym lekarstwem na wszystko i mimo nie małej odległości z Poznania bywam tam zawsze kiedy tylko mogę czyli prawie co miesiąc czasem co dwa
mój przewodnik gdzieś wyjechał później ja się przeprowadziłem 650 km. dalej i kontakt się nam urwał. Odległość od gór i życie osobiste uniemożliwiły mi wędrówki na okres wielu lat, od ostatniego roku wróciłem do swojej pasji w moje kofane góry i teraz wiem ze żyję . Góry są dla mnie najlepszym lekarstwem na wszystko i mimo nie małej odległości z Poznania bywam tam zawsze kiedy tylko mogę czyli prawie co miesiąc czasem co dwa
Ja swoich początków przygody z górami nie pamiętam. Wiem tylko tyle, że sprawcą tego trwającego juz ponad 20 lat roamansu był mój ojciec. Zabierał on swe dzieciaki (mnie i nieco starsza siostre) w góry na wczasy zakładowe czy coś w tym rodzaju .
Pierwsze przebłyski wspomnień z tamtych czasów to wczasy w Bukowinie Tatrzańskiej, restauracja Janosik i wiele wiele inych. Oczywiście z biegiem lat pochłaniało się nowe wiadomości, opowiadania i fakty którymi raczył zabawiać nas tatko podczas górskic spacerów (do dzis pamiętam jak za każdym razem opowiadał ten sam wiersz).
Aż w końcu po wielu latach wędrówek z ojcem, po wielu górskich przygodach i z nizłym bagażem doświadczeń (jak na swój młody wtedy wiek) nadszedł czas usamodzielnienia i wtedy najpierw sam dla siebie a potem dla przyjaciół i znajomych z prowadzonego dziecka stałem się przewodnikiem i organizatorem wyjazdów. I pomimo tego, że całą bandą przyjaciół zawsze wyjazdy były niesamowite, pomimo tego, że teraz od paru lat jeżdżę z dziewczyną (w tym roku pojadę z nią już jako z narzeczoną ) to do dzis bardzo mile wspominam czas werówek z ojcem, bo to w końcu on zaszczepił we mnie tą tatrzańską miłość, on nauczył mnie szacunku do sił natury i potęgi przyrody.
Pierwsze przebłyski wspomnień z tamtych czasów to wczasy w Bukowinie Tatrzańskiej, restauracja Janosik i wiele wiele inych. Oczywiście z biegiem lat pochłaniało się nowe wiadomości, opowiadania i fakty którymi raczył zabawiać nas tatko podczas górskic spacerów (do dzis pamiętam jak za każdym razem opowiadał ten sam wiersz).
Aż w końcu po wielu latach wędrówek z ojcem, po wielu górskich przygodach i z nizłym bagażem doświadczeń (jak na swój młody wtedy wiek) nadszedł czas usamodzielnienia i wtedy najpierw sam dla siebie a potem dla przyjaciół i znajomych z prowadzonego dziecka stałem się przewodnikiem i organizatorem wyjazdów. I pomimo tego, że całą bandą przyjaciół zawsze wyjazdy były niesamowite, pomimo tego, że teraz od paru lat jeżdżę z dziewczyną (w tym roku pojadę z nią już jako z narzeczoną ) to do dzis bardzo mile wspominam czas werówek z ojcem, bo to w końcu on zaszczepił we mnie tą tatrzańską miłość, on nauczył mnie szacunku do sił natury i potęgi przyrody.
Tu nie chodzi ani o problemy z pamięcią, ani o metrykę. Problemem jest to, że nie wiem jak Ty ale ja niewiele zapamiętałem z okresu życia, kiedy to miałem lat około 3pw181 Paweł pisze:Ty Stary co z twoją pamięcią ? nie czepiam sie ale zajrzyj w metrykę ile masz lat znam tu takich co mogą mieć problemy z pamięcią ale ty
Ja zacząłem tak trochę przed 30-ką. Miałem za sobą okazjonalne wypady piesze w góry i nieokazjonalne - narciarskie. Ale w tym czasie byłem kajakarzem - turystą. I razu pewnego zabrałem ( na jego prośbę!) kolegę-instruktora narciarskiego na spływ kajakowy na Suwalszczyznę. Jego ręce dostały tam nieźle w d**ę i ZA KARĘ (!) zabrał mnie w Tatry na Kozi Wierch. Powiedział: " Teraz ty dostaniesz...." itp.
Od tamtego czasu ja chodzę w góry, a On oczywiście nie pływa Ja zdążyłem wyleczyć kontuzję po krótkiej przygodzie ze wspinaczką, odkryłem także Beskidy i w ogóle pcham się w te góry na nartach, na rowerze i na piechotę.
Ale to nie jest wyłączna zasługa kolegi Janusza. Te góry chyba tkwiły we mnie od dzieciństwa.
To były kolonie we wsiach podbeskidzkich, to był czas studiów kiedy dla towarzystwa zaliczyłem jeden Rajd Politechniki i potem nawet płynąc Dunajcem czy Popradem patrzyłem w góry, w Pieniny, w Beskidy, na stronę słowacką (wtedy jeszcze czechosłowacką pilnie strzeżoną zwłaszcza po roku 1980) chętniej niż na rzekę. Potrzebny był tylko impuls - i zdarzył się.
Dzięki Janusz!
Od tamtego czasu ja chodzę w góry, a On oczywiście nie pływa Ja zdążyłem wyleczyć kontuzję po krótkiej przygodzie ze wspinaczką, odkryłem także Beskidy i w ogóle pcham się w te góry na nartach, na rowerze i na piechotę.
Ale to nie jest wyłączna zasługa kolegi Janusza. Te góry chyba tkwiły we mnie od dzieciństwa.
To były kolonie we wsiach podbeskidzkich, to był czas studiów kiedy dla towarzystwa zaliczyłem jeden Rajd Politechniki i potem nawet płynąc Dunajcem czy Popradem patrzyłem w góry, w Pieniny, w Beskidy, na stronę słowacką (wtedy jeszcze czechosłowacką pilnie strzeżoną zwłaszcza po roku 1980) chętniej niż na rzekę. Potrzebny był tylko impuls - i zdarzył się.
Dzięki Janusz!
U mnie zaczęło się w wieku 6 lat w Tatrach. Pierwszy raz na Giewoncie wydawało mi się to wtedy niesamowitym osiągnięciem. Teraz wydaje się śmieszne ale myślę, że bez tego pierwszego kroku by się nie zaczęło... Później pojechałem w Alpy najpierw te wycieczki mnie trochę nużyły, ale po zdobyciu mojego pierwszego 3000 uznałem, że nie mogę bez tego żyć....
Dlaczego śmieszne? Niektórzy byli tam niedawnomar_alpin pisze:Pierwszy raz na Giewoncie wydawało mi się to wtedy niesamowitym osiągnięciem. Teraz wydaje się śmieszne
A jak zrobisz 4k, uznasz że bez niego nie można żyć. Do momentu, aż nie zrobisz 5k... Witaj Kolego w klubie. Zdjęcia masz przepiękne, choć parę poprzepalanychmar_alpin pisze:ale po zdobyciu mojego pierwszego 3000 uznałem, że nie mogę bez tego żyć....
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
a niektórzy w ogóle no ale jak ktoś zaczyna od Alp to rzeczywiście Taterki mogą być śmieszneigi pisze:Dlaczego śmieszne? Niektórzy byli tam niedawno
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
No cóż nie wszędzie byłem, a chciałem pokazać tym, co wejdą na stronkę ważniejsze szczyty jak np. Cerro Torre.igi pisze:Zdjęcia masz przepiękne, choć parę poprzepalanych
No, ale dla niektórych forumowiczów, co mają w swoim dorobku 4000 Giewont nie jest wielkim wyczynem, chyba że drogą wspinaczkową, ale to już inna kategoria rzecz jasna .igi pisze:Dlaczego śmieszne? Niektórzy byli tam niedawno
Właśnie uderzyłeś w samo sedno! Ale cóż dla mnie niekoniecznie liczy się wysokość, ale sam urok gór. Widziałem Tatry (dość dawno, ale chciałbym tam powrócić), z alpejskimi górami też miałem styczność, a mimo to jak pierwszy raz pojechałem w Sudety to i tak byłem zachwycony. Wniosek jest krótki - każde góry mają swój osobliwy urok....igi pisze:A jak zrobisz 4k, uznasz że bez niego nie można żyć. Do momentu, aż nie zrobisz 5k.
PS. Dzięki, że wpadłeś na moją stronke